piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział dziewiąty

ŻYCIE ZA ŻYCIE

Dochodziła północ. 
Była to jedna z tych bezchmurnych, chłodnych nocy. Gwiazdy oraz księżyc rzucały mocne światło i Lestat nie potrzebował świecy, kiedy zagłębiał się w gęsty las. Coś go wypędziło z chaty Vanory, jakaś nadnaturalna siła kazała mu wyjść i pójść właśnie w tamtych kierunku, nad małe jeziorko w środku lasu.
Tafla wody przypominała lód i niebo, przez gwiazdy, które odbijały się w niej jak w lustrze. Panowała tutaj idealna cisza i Lestat poczuł się, jakby ktoś znowu go zamknął na kilkadziesiąt lat w grobie pod Paryżem.
Ale może to właśnie tego chciał? Ciszy i spokoju, której nie zaznał tak długo?
W ostatnim czasie kobiety za bardzo zawracały mu głowę. Jeśli Claudia nie miała jakiś kosmicznych problemów to Beatrice wpadała w jakieś kłopoty i oczywiście superwampir Lestat de Lioncourt musiał działać. A powinien zostawić ją, aby zgniła na tym przeklętym cmentarzu. 
Powinien zrobić to już dawno. Niby stary wampir, a umysł młodego chłopaka. Zachciało się starej pijawce spacerów o blasku księżyca i wspólnych kolacji na cmentarzu. A matka mówiła, że kobiety to istoty z piekła rodem. I sprawiają same problemy. 
Ale skoro on sam jest z innego nieba, to chyba wypada rozglądać się w swojej kategorii? Chociaż jego stary przyjaciel, również wampir, układa sobie życie z wilkołaczką. I ponoć jeszcze mu nic nie odgryzła.
Lestat uśmiechnął się na myśl o hrabim Edmundzie bez męskości. Biedny, prawdopodobnie sam wbiłby sobie kołek w serce. Uwielbiał kobiety, nie tylko wampirzyce, ale i wróżki, wiedźmy, elfy, wilkołaczki i te najzwyklejsze mieszkanki zwykłych miast. 
Ofiara Lestata spała pod drzewem po drugiej stronie jeziora. Wampir bez problemu słyszał ciche chrapanie mężczyzny. Dzicz dookoła niego tylko potęgowała jego głód. Nic go nie mogło zatrzymać, żadnych przeszkód ani środków ostrożności. Mógł wyrwać mu serce i cieszyć się głośnymi wrzaskami. 
Szybko znalazł się przy nim. Z ironicznym uśmiechem na ustach przybliżył się do jego twarzy i przez chwilę delektował się równomiernym oddechem i rytmicznym biciem serca. Za każdym kolejnym wydechem, włosy przykrywające oczy podlatywały lekko w górę, po czym opadały. 
Raz. 
Dwa. 
Trzy.
Wampir zacisnął długie palce na szyi mężczyzny i bez problemu uniósł go do góry. 
Brunet obudził się natychmiast i jego pierwszą reakcją był cichy pisk. Spanikowany, zacisnął dłonie na nadgarstku Lestata, wkładając całą swoją siłę w odepchnięcie go. Jednak to wszystko na nic; uścisk stał się mocniejszy. 
Klatka człowieka zaczęła unosić się coraz szybciej. Próbował łapać jak najwięcej powietrza, ale nadal się dusił. Kiedy Lestat lekko rozluźniał dłoń i dawał mu złudną nadzieję, oddychał wolnej i stawał się spokojniejszy, jednak gdy zaciskał mocno - wierzgał nogami i tracił tlen na bezsensowne próby ratunku. To było jak zabawa z lupą i mrówką w upalny dzień. Przypalałeś ją przez chwilę, dawałeś jej uciec, po czym tamowałeś jej drogę i znów przypalałeś. 
Lekko znudzony wampir całkowicie rozluźnił dłoń i sto kilogramów walnęło o ziemię. Mężczyzna nie uciekał - zwijał się na trawie, krztusząc się i łapczywie nabierając powietrza. Kilka sekund później zwymiotował. 
Lestat jęknął.
- Głupcze, teraz śmierdzisz jak żebrak. Tfu! - splunął mu prosto na twarz. Jednak uśmiechnął się po chwili. - Teraz będę miał cię wykąpać.
Chwycił mężczyznę za koszulę i rzucił niczym piłeczkę do wody. Rozległ się głośny plusk i ciało zniknęło pod taflą. Nie minął moment, a człowiek wynurzył się i zaczął machać rękami. Nie dał rady krzyczeć i prawie już nie oddychał. Próbował odpłynąć, ale wampir złapał go za wyciągniętą rękę i pociągnął w swoją stronę. Coś trzasnęło i mężczyzna wrzasnął. Gdy znalazł się na trawie, objął drugą ręką ramię i zawył z bólu.
- Nie wiesz, że duzi chłopcy nie płaczą? - zadrwił Lestat i pchnął go na drzewo. 
Kolejny krzyk.
Ponownie załapał go za szyję i uniósł w górę. Przygwoździł go do drzewa i spojrzał prosto w zielone, pełne przerażenia oczy.
- Jakieś ostatnie słowa? 
Mężczyzna wyszeptał pierwsze parę słów modlitwy, po czym wrzasnął. Ostre kły przebiły żyłę i krew popłynęła po jego ciele. Przestał się opierać po trzecim łyku i zacisnął mocno powieki, gotowy na śmierć.

Lestat kroczył dróżką w stronę chatki. Księżyc nie zmienił pozycji, co ucieszyło wampira. To właśnie tej nocy Vanora wyjmie swoje zioła i odprawi czar, który powinien obudzić Beatrice. 
Wiedział, że ucieszy się na brzmienie jej głosu, to pewne. A następnie pożegna się z nią i ruszy w podróż do Europy. Wszędzie, byle z dala od Nowego Orleanu i od niej. Tak po prostu odetnie się od niej. Dość tych zabaw w dobrego wampirka. Czuł jakąś niezrozumiałą dumę z tej decyzji i wiedział, że czekają do złote czasy, które z pomocą Beatrice zamieniłyby się w czasy ciemne. 
Szybkie decyzje zawsze wychodziły mu na dobre.
Minął ostatni zakręt i jego oczom ukazała się mała chatka. Przez cienkie szpary w drzwiach widać było blade światło. Pchnął je i wszedł do środka. 
Vanora wirowała po izbie, a w powietrzu unosił się mocny zapach kwiatów. Na drewnianej podłodze napisane było parę słów po łacinie, obok nakreślony został pentagram. Wszystko stworzone za pomocą krwi.
- Połóż ją na środku - nakazała Vanora, wskazując na otwartą trumnę, w której leżała wampirzyca. Sama kroczyła po izbie, rozprowadzając siwy dym po całym pomieszczeniu. Miała czerwone oczy i usta zaciśnięte w wąską kreskę. Bała się.
Lestat wsunął delikatnie dłonie i przeniósł na podłogę. I nie czuł nic, po prostu czekał, te czekanie blokowało wszystkie jego emocje.
Teraz Beatrice leżała nieruchomo na podłodze, pośrodku pentagramu. Czarownica rozsypała dookoła czarne zioła i cofnęła się o krok.
Zaczęła mówić nienaturalnie szybko. Jej słowa zlewały się ze sobą i zwykły człowiek nie zrozumiałby ani jednego słowa z jej pieśni. Lestat podświadomie wyłapał śmierć, niesprawiedliwość, dar oraz wymiana
Świece zapłonęły i w izbie pojaśniało. Czarownica tupnęła trzy razy o podłogę, po czym uniosła dłonie ku górze, nie milknąc. Przeciwnie - jej głos stawał się coraz głośniejszy, aż przeszedł w pisk. 
- Życie za życie! Moja dusza należy do ciebie, Gardielu! - wrzasnęła i zamilkła. 
Chwiała się przez chwilę w ciszy. Zanim Lestat doskoczył do niej, upadła, mocno uderzając o ziemię. Świece zgasły razem z jej upadkiem. 
- Do diabła, Vanora! - wrzasnął wampir, potrząsając ją. Oczy miała zamknięte, jej serce nie biło, a usta wykrzywiały się w lekkim uśmiechu. 
- Życie za życie, Lestacie - usłyszał za sobą cichy, znany głos. 
Przekręcił lekko głowę i przez chwilę wpatrywał się w podłogę. Pająk przebiegł obok jego dłoni i zniknął w szparze między deskami. W końcu spojrzał prosto na nią, w jej oczy, a następnie przejechał wzrokiem po całym ciele, odkrytych ramionach, białych dłoniach, chudej szyi, nogach, które odsłaniała porwana suknia. 
Milczał, przypominając sobie, czy czarownica wspomniała o tej małej części rytuału. Trzymał w ramionach martwą przyjaciółkę i nawet go to nie ruszało. Oddała życie za Beatrice, bo poprosił o pomoc. 
Kobiety są jakieś popieprzone. 
- Taaaak - mruknęła, a wampir drgnął lekko. - Również się cieszę, że nadal chodzisz po tym marnym świecie.
Podniosła się i omiotła wzrokiem brudną podłogę. Skomentowała to krótkim: "niezła zabawa musiała mnie ominąć" i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie powiedziała nic więcej, podeszła tylko do wampira, który stał teraz wyprostowany i spoglądał na martwą Vanorę. Skrzyżował jej ręce na piersi i w tym stanie planował ją zostawić. Ale przed tym podpalić tą całą chatę. 
Dotknęła lekko jego ramienia i przez dłuższą chwilę patrzyła na niego. Poruszyła się i sięgnęła pod spódnicę. Zmarszczyła brwi i spojrzała na znalezisko, które uwierało ją w nogę. 
- To chyba do ciebie - szepnęła, podając mu zgiętą kartkę z napisem Lestat. Wiedział, że to od Vanory i palce aż do swędziały, by otworzyć liścik i przeczytać go raz, drugi, trzeci. 
- Co teraz?
Spojrzał w zielone oczy wampirzycy i uśmiechnął się lekko. 
- Zobaczymy. Pewnie wrócimy do Nowego Orleanu - objął ją ramieniem. - I później nasze drogi się rozejdą. 
Beatrice pokiwała głową, mimo że całkowicie nie wiedziała, dlaczego tak postanowił. Wykrzywiła usta w grymasie przypominającym uśmiech i stwierdziła, że ramię Lestata ją obejmujące wyjątkowo jej ciąży. 

Czytelnicy