środa, 1 stycznia 2014

Rozdział szósty

DIABEŁ JEST DZIESIĘCIOLETNIM DZIECKIEM

Noce mijały, a Beatrice nadal nieruchomo tkwiła w trumnie. Czarne włosy rozsypały się na poduszce, kiedy Lestat delikatnie kładł ją na jedwabie. Suknie porwała się w kilku miejscach, gorset był ubrudzony zaschniętą krwią. 
Na białej szyi widniały dwie rany po wampirzych kłach. Nie wypływała z nich ani jedna kropla krwi, gdy Lestat niósł ją przez ulice Nowego Orleanu tuż przed samym świtem, ale nadal były świeże, niezagojone. Na ten widok żołądek wampira wykonywał dziwne salto. 
- Nigdy nie widziałem czegoś takiego - stwierdził Louis, gdy pewnej niedzielnej nocy udał się z Lestatem na łowy. Bez zbędnych sprzeciwów ruszył za nim do mieszkania Beatrice.
Lestat prychnął.
- Jasne, że nie widziałeś. Żyję o kilka lat dłużej niż ty.
Louis milczał. Delikatnie dotknął policzka wampirzycy, jakby bał się, że jej ciało zamieni się w popiół. Przejechał opuszkiem palca po jasnej skórze, aż do kącika ust.
- Nie przemieniła się w posąg. - mruknął. 
Blondyn westchnął i padł na fotel.
- Dzięki, że mi powiedziałeś. Nie zauważyłem tego.
Zapadła niezręczna cisza. Louis co chwilę zerkał na towarzysza, który nie zwracał na niego uwagi. Na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia, po prostu patrzył w przestrzeń, znajdując się tysiące mil stąd.
- Dlaczego ona, Lestacie? - zapytał. Odszedł od trumny i oparł się o zimną ścianę. - Znacie się zaledwie parę tygodni, a ty już spaliłbyś cały świat, jeśli zapragnęłaby tego. 
Louis uniósł lekko brew, wyraźnie zaskoczony tym stwierdzeniem. Przeniósł wzrok na bruneta i milczał przez dłuższą chwilę. 
- Bo wiesz - mruknął - jeśli żyłbyś tyle, co ja i nagle spotkał osobę tak podobną do ciebie i jednocześnie wcale nienawidzącą cię, od razu zrobiłbyś dla niej wszystko. 
- To chyba najgłębsze twoje wyznanie - odpowiedział Louis bez cienia kpiny w głosie. - Co jeśli się nie obudzi? 
- Obudzi się.
- Ale jeśli nie? - Louis brnął dalej.
Lestat wstał, poprawił mankiet płaszcza i skierował się w stronę wyjścia. Zrobił kilka kroków i zatrzymał się, dotykając futryny długimi palcami. Spojrzał na dłoń i powiedział cichym, ale wyraźnym i pewnym głosem:
- Wtedy spalę cały świat, jeśli będzie trzeba. 

Louis obserwował wampira, kiedy ten rozrywał gardło już trzeciej kobiety i osuszał jej ciało z krwi. Brunet zaspokoił się ponad godzinę temu jakimś żebrakiem spod teatru, jednak jego towarzysz zawsze sięgał po najwyższą półkę. Jakby nigdy nic wszedł do mieszkania, w którym spały trzy młode aktorki i rozpoczął swój posiłek. Nie usłyszał ani jednego krzyku.
Lestat padł na kanapę obszytą złotym materiałem. Ze smakiem oblizał wargi i poprawił sygnet na palcu. Westchnął z rozkoszą i stwierdził: 
- Ta scena wypadła im doskonale - pogładził martwą kobietę o rudych włosach. 
Louis, siedzący naprzeciwko, parsknął pod nosem. Dwa ciała pozbawione krwi leżały u nóg wampira, trzecia, rudowłosa, leżała na kanapie, z głową na jego kolanach. Z błogim uśmiechem głaskał ją po głowie, jakby była udomowionym kotem.
- Kiedyś palono każdą rudowłosą kobietę. Uważano je za czarownice. W niektórych miejscach nadal tak jest. A Grecy - zaśmiał się krótko - uważali, że po śmierci zmieniają się w wampiry.
Szybkim ruchem zsunął głowę kobiety z kolan. Ciało spadło na podłogę.
- Znasz którąś z nich? To znaczy, czarownice.
- Oczywiście - Lestat uniósł brwi, wyraźnie zdziwiony. - Mogę zapoznać cię nawet z elfem, jeśli chcesz. Vanora mieszka w Slidell. To jakieś trzydzieści mil stąd. Jakieś trzydzieści lat temu uciekła ze Szkocji do Ameryki. Osobiście pomagałem jej znaleźć nowy dom - powiedział z dumą.
Brunet pokiwał głową. W jego myślach pojawiła się wizja młodej czarownicy, która całkowicie zaufała wampirowi. Czy to przypadkiem nie kłóciło się z ich naturą?
Nie zdążył mu odpowiedzieć. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna o czarnych włosach i niedopiętej koszuli. W ręku trzymał butelkę whisky i ledwo trzymał się na nogach.
- Bianka? - ruszył w stronę Lestata, wyciągając ręce. Już rzucał się mu na szyję, kiedy wampir wykonał szybki unik. Mężczyzna padł na ziemię. Wydał z siebie cichy jęk, ale nie wstał.
- Nie mam ochoty na whisky. Louisie, idziemy - trącił czubkiem buta nieruchome ciało mężczyzny.
Louis pierwszy wyszedł na korytarz. Dopiero po chwili zauważył, że idzie sam. Z ciekawością obrócił się w stronę sypialni, z której dobiegł dźwięk rozbijającego się szkła. Sekundę później usłyszał nieprzyjemny szelest, a w jego nozdrza uderzył okropny zapach palących się włosów.
Z wyrzutem spojrzał na Lestata, który wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Napotykając jego spojrzenie, wzruszył ramionami i ruszył schodami na dół. 

Mieszkanie wampirów świeciło pustkami. Oboje rozejrzeli się po sypialni w poszukiwaniu nieśmiertelnej dziewczynki. Lestat - ze złością, Louis z troską w oczach.
- Powinniśmy ją tam zostawić, żeby zgniła - mruknął blondyn. - Więcej z niej kłopotów niż pożytku.
Louis już miał zaprzeczyć, gdy w drzwiach pojawiła się Claudia. Blond loki opadały jej na ramiona, jasna sukienka była idealnie czysta. Książka, którą trzymała pod pachą, zdradzała, że nigdzie dziś nie wychodziła. Kiedy zaczynała czytać, nie przestawała aż do ostatnich chwil nocy.
- Słyszałam to, Lestacie - powiedziała z niespotykanym spokojem w głosie. - Ciekawe, kto przynosi nam więcej kłopotów. Ja czy ty, palący każde zwłoki, zabijający znanych ludzi w Nowym Orleanie, spacerujący z martwym wampirem w ramionach...
Wampir uderzył dłonią o blat, wyraźnie wytrącony z równowagi. Głośny trzask odbił się echem od ścian. Louis zesztywniał, Claudia nawet nie drgnęła. Ze spokojem obserwowała jak Lestat podchodzi do niej i wyrywa książkę z rąk. 
- Biblia - prychnął, patrząc na okładkę. Chwilę później rzucił książką o ścianę. Wylądowała na podłodze, otwarta na przypadkowych stronach. - "Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom". Masz swoje niebo, przeklęta Claudio.
Wampirzyca podniosła księgę z podłogi i bez słowa wyszła z pomieszczenia. Usłyszeli trzask zamykanych drzwi.
- Nie przesadziłeś, Lestacie? - zapytał cicho Louis.
Pokiwał mu głową w odpowiedzi.
- Przeklęci nie mają szans na zbawienie, Louisie. Kiedyś i ty tego się dowiesz. Ona również powinna to wiedzieć. 
Lestat usiadł na jego ulubionym fotelu i spojrzał wymownym wzrokiem na bruneta. Ten wyszedł, tak samo jak kilka chwil temu Claudia, nie odzywając się słowem.
Oni nie rozumieją. Są zbyt młodzi, aby zrozumieć. 
Westchnął ciężko. W ostatnim czasie wzdychał zdecydowanie za często, sam nawet nie wiedział, dlaczego. Wszystko go męczyło, nawet polowania wydawały mu się bezsensowne. Co noc te same kobiety, ten sam smak krwi, wszystko to samo. Niedobrze mu się robiło, gdy o zmierzchu ponownie się budził i widział te same zasłony, dywany, meble. 
I ich. 
Dwie cholery z piekła rodem, które widocznie zostały zesłane dla niego jako kara. O ile Louis był znośny, nie sprzeciwiał się, nie kwestionował jego decyzji, o tyle Claudia była o prostu zła. Widział to w jej oczach, gdy patrzyła na niego. Wyobrażała sobie jak obcina jego głowę ostrym nożem, po czym spala ją w kominku. Odrywa jego kończyny, jedna po drugiej, a następnie topi go w orleandzkich bagnach. Wysusza go na śmierć, nie dając mu ani łyka krwi. Zajęłoby to dziesiątki lat.
Czuł, że niebawem stanie się coś złego. Nawiedzona Claudia wymyśli coś, by w końcu go zgładzić, zrównać z ziemią. Dobrze wiedział, jak bardzo go nienawidzi.
Nienawidzę cię, Lestacie. Tak samo, jak nienawidzę matki za to, że mnie zostawiła i tej cholernej choroby, która zabrała mi wszystko, powiedziała pewnej nocy, gdy siedzieli sami w bibliotece.
A Louis pójdzie za nią. Biedny, naiwny Louis.
Powinien zabić ich przy pierwszej okazji. I tak zamierzał zrobić.

~*~

Rozdział króciutki, a biorąc pod uwagę przerwę, powinien być co najmniej dwa razy dłuższy, ale podzieliłam go na kilka części. Od ostatniego rozdziału minęły ponad cztery miesiące, jednak postanowiłam napisać parę słów w ten pierwszy dzień w roku. Kolejna część pojawi się w następnym tygodniu, prawdopodobnie w środę lub czwartek.
Przy okazji, życzę Wam dużo szczęścia w nowym roku, aby był jeszcze lepszy niż 2013 :)

5 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział ! Uwielbiam Lestata, a w Twoim opowiadaniu jest tak samo idealny jak u Rice.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D a tak wgl, to co ile dodajesz nowy?
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam! Na samym początku muszę podziękować za przypomnienie mi mojej prawdziwej, aczkolwiek niestety ostatnio troszkę zaniedbanej miłości do Lestata. Podziękowuję :D

    Dobra, to teraz do rzeczy. Jak zaczęłam czytać pierwszy rozdział, czułam jako taki niesmak, wywołany łączeniem przez Ciebie dawnych czasów z dzisiejszymi. Chodzi o dialogi głównie - w niektórych momentach wydawały się nie na miejscu, biorąc pod uwagę czas i miejsce całej akcji. Jednak po przeczytaniu kolejnych paru rozdziałów doszłam do wniosku, że bardzo się myliłam, ponieważ owe połączenie starego z nowym dało świetny efekt i doskonale wpasowuje się w całość. (Ogromny ukłon w stronę autorki ;))
    Podoba mi się Twój styl, opisy są dokładne, ale nie ciągną się w nieskończoność. Mam na myśli to, że czytając, nie mam ochoty przeskoczyć od razu do kolejnego myślnika. Tak. Dodając jeszcze tę zadziorną nutkę sarkazmu i genialnego humoru... nic, tylko czytać!
    Pamiętam, że miałam się przyczepić do paru rzeczy, ale teraz już właściwie nie wiem o co chodziło, więc na szczęście dla Ciebie odpuszczę sobie narzekanie. Zdarzały się literówki, drobne błędy, źle sformułowane zwroty, ale to takie tam nieistotne szczegóły.
    Podsumowując, opowiadanie szalenie mi się podoba, i pod względem warsztatu i fabuły, no i jeszcze obecność Lestata... mmm ;)
    Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tyle miłych słów :) Staram się unikać błędów i literówek, ale zwykle rozdziałów nie czytam po napisaniu i tylko "przelecę" wzrokiem, a wiadomo, że może coś umknąć.
      A co do dialogów, to początkowo planowałam pisać je jak należy, używając tych wszystkich starych zwrotów itd. Jednak podczas tworzenia coś mnie podkusiło, żeby porzucić ten pomysł, bo w końcu piszę o wampirach, które mają już kilka lat na karku. Przez ten czas mogły same unowocześnić język :D
      Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podoba :) Zauważyłam, że wiele osób przepada za Lestatem, jednak opowiadań z nim jest bardzo mało, co jest nieco smutne. Ale cóż, może z czasem pojawi się więcej :)
      Również pozdrawiam :))

      Usuń
    2. Tak, przez dzisiejsze zainteresowanie świecącymi w słońcu Cullenami i pokserowanymi Salvatore'ami, porządny Lestat stał się trochę jakby niemodny. A to źle, bo jest jednym z porządniejszych wampirów.
      Dobrze, że chociaż Ty, fani Twojego opowiadania i ja wciąż o nim pamiętamy :D

      Usuń

Czytelnicy